Niechże będzie dziś wesele...

W ostatnim wpisie przy zdjęciu o wymownym tytule „Warsztaty praktyczne z chodzenia po wodzie wg Mt 14,29” wkradł się błąd. Otóż, przyzwyczajony że mamy jedynego słusznego fotografa w Metanoi, podpisałem pod tymże zdjęciem „foto: Barbara jeszcze Grudzień”, ponieważ podpis ten miał zapowiadać nadchodzące wydarzenie, o którym to właśnie jest niniejszy wpis. Bijąc się w piersi, przechodzę do clou programu, którego bohaterem jest właśnie Baśka. Chociaż stop! – głównym bohaterem są Baśka i Paweł!

Otóż 11 sierpnia Baśka i Paweł pobrali się, a wspomniane wydarzenie to iście królewski, metanoiski ślub. Dlaczego metanoiski czy jak kto woli, wspólnotowy? Skoro spotkali się w naszej wspólnocie, a teraz ta wspólnota oprawiła im ślub, to niewątpliwie wspólnotowy. Poza tym niewtajemniczeni mogli nie wiedzieć dlaczego pierwsze czytanie z Iz 62 wykonane było przez Lucynę, w dodatku z silnym wzruszem przy wersie „Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga”.
I dlaczego akurat ciotka Magda śpiewała Psalm 91.
I dlaczego kazanie o odpowiedzialności i świadomości tego co robimy głosił ksiądz Andrzej.
I dlaczego pierwsza errata słów Baśki, uczyniona przez świeżo upieczonego męża, brzmiała „Nowe życie – nowe możliwości”. Ta właśnie poprawka w wykonaniu Pawła potwierdza, że to on był bohaterem sierpnia 2020. Drugim akcentem świadczącym o powyższym było zdecydowane zażądanie od solistki uwielbienia mikrofonu, w celu poprowadzenia poślubnej modlitwy dziękczynnej. Oj, zaimponował rzeczonej solistce pan młody tym zwrotem „daj mi mikrofon!”, bynajmniej nie zważając, że jest ona ulubioną ciotką jego żony. Co się dziwić, wszak:

Miłość, to mistrz nie lada; ona, w jednej chwili,
Czyni z nas coś, czem przedtem nigdyśmy nie byli;
…Z jej woli, wraz się skąpy staje rozrzutnikiem,
Tchórz rycerzem, gbur prosty czułym zalotnikiem…

A dlaczego królewski ślub? Bo nie da się ukryć, że ślub, w którego aranżację angażuje się, nie tylko biologiczna rodzina, ale i wspólnota – musi mieć iście królewską oprawę. Moja małżonka oznajmiła,że też chce mieć taki sam! Ja zaś, żeby zdążyć na czas, odbyłem pierwszą w życiu podróż Pendolino i dzięki temu mogę stanowczo stwierdzić, że ocieplenie klimatu stało się faktem, bo grudzień (albo jak kto woli styczeń) definitywnie zakończył się 11 sierpnia 2020 roku.
Wieczór zwieńczony został iście dwurodzinnym weselem, na którym goście stanowili w połowie rodzinę biologiczną i w połowie wspólnotową rodzinę małżonków. Była zabawa, były tańce, był wodzirej z wrodzonym bon tonem – a fragment tejże zabawy uwieńczony jest na FB Metanoi, w naszych newsach. Wychodząc z wesela każdy z nas dostał od nowożeńców błogosławieństwo w postaci listka z drzewa życia wraz ze Słowem [Ap 22,1-2].

Tak to zawiązała się ta narodzona w Metanoi miłość. Oj, długo czaili się nasi milusińscy, a przecież we wspólnocie nic się nie ukryje – zgodnie zresztą ze słowami Jezusa „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” [Łk 8,17]. Potem, gdy już Paweł się zreflektował, że i tak nic się nie ukryje – to o zaręczynach poinformował na wspólnotowym forum, ba – nawet umieścił je w metanoiskim podsumowaniu roku 2019, ucinając tym samym wszelkie plotki i spekulacje. Swoją drogą, ciekawe co też wykorzysta w tegorocznym podsumowaniu?
Ja przy tym związku ani nie siałem, ani tym bardziej nie zbierałem, ale cieszyłem się i cieszę razem z resztą wspólnoty. Pamiętam natomiast jak zreflektowałem się co się święci, kiedy to na początku zeszłego roku przyuważyłem ich gdy się smyrali. I zaraz potem mój wzrok napotkał się ze wzrokiem najlepszej z żon, swingującej kilka metrów ode mnie. I wiedziałem, że myśli o tym samym, że także to przyuważyła i cieszy się z tej kiełkującej partii. Jak widać już wtedy cieszyliśmy się z zapowiadającego się wesela, na którym to, po strategicznym rozlokowaniu naszych dzieci, bawiliśmy się do rana jako bezdzietni rodzice, a że taki odskok od rodzicielstwa wielce wskazany jest, to żeńcie się, kolejni Metanojczycy, żeńcie!

Hmm… ciekawym kto następny? Czy ta, która została z wstążką do której przyczepiony był bukiet? Wykazała się przy tym dużym sprytem nie napinając swojej wstążki i pozwalając tejże dalej swobodnie opadać na pannę młodą. Może tak czasem trzeba działać – nie napinać się i pozwolić aby sprawy toczyły się swobodnie, w lekkim powiewie? Może historia się powtórzy – przecież na zeszłorocznym, również sierpniowym, wspólnotowym weselu z taką wstążką została właśnie Baśka!
Tylko bierzcie, zakochani, przykład z Pawła – „nie ma bowiem nic ukrytego” – wspólnota i tak wszystko widzi i dobrze wam życzy! Do zobaczenia zatem na kolejnym weselu!

Do rana tańcował, a następnie opisał Grzegorz Starzak, który teraz oddaje głos głównym sprawcom tego Wydarzenia:
Paweł vel Pan Młody:
Ach co to był za ślub i wesele! Będę wspominał ten dzień do końca życia 🙂 Im bliżej było momentu, kiedy stanę przed ołtarzem, tym więcej emocji się we mnie kotłowało. Od strachu, przez złość i niepewność, po radość i ekscytację. Ale wszystko przycichło, gdy spotkałem Ją, moją cudowną Wybrankę, przed ceremonią ślubną w panewnickiej kaplicy… Piękno i blask od Niej bijące wprawiły mnie w zachwyt i przeniosły na długą chwilę do Kosmosu 🙂 Idąc dalej, pamiętam, że początek Mszy Świętej był dla mnie pełen napięcia. Jednak przed przysięgą Duch Święty wlał do mojego serca pokój. A potem prowadził mnie do końca ślubu i wesela też 🙂 W końcu ślubowałem miłość, wierność i uczciwość małżeńską właściwej osobie, we właściwym miejscu i we właściwym czasie 🙂 Jestem wdzięczny wszystkim osobom, które zaangażowały się w przygotowanie naszej uroczystości. Jestem poruszony wsparciem, które otrzymaliśmy od Metanoi, a także atmosferą święta i szalonej zabawy, o którą zatroszczyli się wszyscy nasi goście. Kochany Tato w niebie! Dziękuję Ci, że postawiłeś Basię na mojej drodze życia. Wiem, że jesteś z nami każdego dnia. Bardzo się cieszę, że biorę udział w tak fascynującej przygodzie jaką jest małżeństwo!
Basia vel Panna Młoda:
Duch Święty pisze najlepsze scenariusze. Był taki moment w moim życiu kiedy jedyne co mogłam zrobić to zaufać Bogu, że ma lepszy scenariusz dla mnie. I On go ma. Dziś jak kontaktuję się z tym co czuje to mogę powiedzieć że przepełnia mnie błogość i wdzięczność. Spotkać najmądrzejszego i najodważniejszego mężczyznę i jeszcze mieć taką społeczność dobrych ludzi wokół siebie! Jak pojawiła się sytuacja z Covid 19 pytałam Pawła czy rozmawiał z Bogiem czy data ślubu jest na pewno w dobrym czasem, bo to się nie zanosi żebyśmy mogli zorganizować wesele. Po jakimś czasie powiedział mi, że modlił się jest przekonany że w tym terminie mamy wziąć ślub. Pomyślałam no dobra. Więc w zasadzie w 2 miesiące ogarnęliśmy ślub i wesele (ogromne ukłony dla mojej świadek, która sporo przeszła ze mną w tym czasie, i której wsparcie było i jest bezcenne, brawa dla niej!). Zależało nam żebyśmy mieli dobry dzień i żeby ślub i wesele zrobić tam gdzie się da niekonwencjonalne. Staraliśmy się szukać luzu i dystansu i założyliśmy że nie wszystko musi być idealne i perfekcyjne, bo po co? I doświadczyłam najbardziej poruszającego ślubu na jakim byłam (a z racji zawodu fotografa trochę na nich byłam). Szczegóły opisał Wam Grzegorz, i Paweł podzielił się z Wami dużo sprawniej niż ja więc żeby nie przedłużać, na koniec napiszę, że jestem wdzięczna Bogu za mojego męża, i wszystkich ludzi, którzy pomogli mi dojść do tego miejsca w moim życiu… Wasza miłość, działania i wsparcie są dla mnie bezcenne! Życzę Wam i błogosławię wszystkim którzy to czytacie jeszcze większego doświadczenia dobrego Ojca i społeczności ludzi. Shalom!

Cytat „Miłość, to mistrz nie lada…” pochodzi ze „Szkoły żon” od imć pana Moliera w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego

My (jak Metanoia) CampZanurzeni